wtorek, 19 czerwca 2018

Czy wypada źle pisać?

Wygląda na to, że wszędzie bezwstyd i nierząd. Oczywiście nie chodzi mi o cielesne atrakcje świecące i nęcące z reklam i teledysków, burzące krew w żyłach, bicie serca i pożądliwości rozbudzające, ale o ortografię.
Wirtualna Polska donosi o wydatkach biur poselskich.
Tak, poseł Jarosław Kaczyński opłacił abonament (chwalebne), poseł minister prokurator generalny Zbigniew Ziobro kupił do biura niszczarkę, ale pani poseł wicepremier Beata Szydło — raczej iPhone’a. Nie mamy prawa likwidować niewymawianej literki e. Gdyby jej nie było, to i apostrof byłby niepotrzebny. Chyba że ktoś wstaje od komputer’a, idzie do telefon’u i pije wod’ę.
Uwaga! To było ironiczne i dlatego pojawiły się błędne formy.
Proponuję, żeby WP kupiła sobie słownik. Najlepiej jakiś Dobry słownik ;-)
Odpowiedź na tytułowe pytanie: popełniającym błędy powinno być wstyd.

czwartek, 7 czerwca 2018

Błędy papieża Franciszka

Nie, nie dołączam do grona superwizorów i ekspertów teologicznych, którzy z pozycji znawców doktryny i zatroskanych synów Kościoła śmiało perorują, jak to źle sobie poczyna ten, któremu jakoby według wielu oponentów katolicy ślepo są posłuszni. Wszystko się, panie, pozmieniało.
Ja oczywiście o języku. Opublikował papież rzymski Franciszek adhortację Gaudete et exsultate. Na samym początku, w punkcie drugim, czytamy:
Moim skromnym celem jest przedstawienie po raz kolejny powołania do świętości, próbując ująć je w aktualnym kontekście, z jego zagrożeniami, wyzwaniami i możliwościami. Ponieważ Pan każdego z nas wybrał, „abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1, 4).
Podkreśliłem imiesłów przysłówkowy współczesny próbując.
Mam bowiem wrażenie, że to jest paskudne nowomodne bełkotliwe użycie, właściwe tłumaczom, co biegną za obcymi strukturami składniowymi, a nie patrzą, czy wytwarzany tekst polski jest dostatecznie polski, a przede wszystkim zrozumiały. Copyright ma Libreria Editrice Vaticana, tłumacze są anonimowi.

Dlaczego tak ostro?

Ostro piszę, bo się nam język psuje nie z powodu pożyczania słów obcych typu router czy WiFi z tego routera rozprowadzane. Raczej bym to porównał z wiekiem XVIII. Szkodliwsza od wzbogacania tylko słownictwa była moda na francuszczyznę, która powodowała, że modnie było być cudzoziemcem we własnym kraju, że łatwiej przychodziło wyśmianie tego, że ktoś w obcym języku błąd zrobił, wymowę wersalską skaził jakimś mazowieckim wtrętem, aniżeli potępienie zubożenia polszczyzny i poddawania jej bez potrzeby regułom cudzoziemskiej składni. Jak w Powrocie posła Niemcewicza:

Ano właśnie.

Zasady użycia imiesłowu na -ąc

Zasady użycia imiesłowowych równoważników zdań opisała Hanna Jadacka — szczegółowo, ale wciąż chyba nie wyczerpująco, gdy wziąć pod uwagę wielość innowacyjnych konstrukcji (czytaj: szaleństw), użyć niestandardowych, które mają jakiś związek składniowy z pozostałymi częściami zdań złożonych, może i wspólnego wykonawcę czynności, ale maskują charakter połączenia (przyczyna, warunek, skutek...?).  Podsumowywała zaprezentowany materiał i reguły:
Jeśli praktyka językowa najbliższych lat nie przyniesie zauważalnego zwrotu w tej dziedzinie lub przynajmniej zahamowania wskazanej tendencji, pod wpływem uzusu norma ulegnie dalszej liberalizacji. Będzie ona prawdopodobnie polegała na tym, że równoważnik imiesłowowy zaczniemy traktować jako zwykłe uzupełnienie treści zdania głównego, wskazujące czynność luźno związaną z czynnością podstawową [podkreśl. moje]; związki czasowe między działaniami nazwanymi w podrzędnej (równoważnikowej) i nadrzędnej części zdania przestaną być istotne. Na razie jednak nie ma powodów, by ten proces łagodzenia normy sztucznie przyspieszać.
Użytkownicy języka, zwłaszcza ci o mniejszym wyrobieniu językowym, mają więc do wyboru dwie strategie: albo dokładnie przyswoić sobie cały skomplikowany zespół reguł związanych ze stosowaniem imiesłowowych równoważników zdań, albo unikać samych tych struktur (Kultura języka polskiego PWN, Fleksja i składnia, 196).
Tymczasem konstrukcja moim celem jest przedstawienie powołania (...), próbując ująć je... nie zasługuje na pochwałę.
Świadomie nie bawię się w translatologa. Kto chętny, może wziąć do ręki wersję włoską, łacińską, angielską, hiszpańską i sprawdzać, kto i co skopiował lub wypaczył. No dobrze, włoską przytoczę:

Il mio umile obiettivo è far risuonare ancora una volta la chiamata alla santità, cercando di incarnarla nel contesto attuale, con i suoi rischi, le sue sfide e le sue opportunità. Perché il Signore ha scelto ciascuno di noi «per essere santi e immacolati di fronte a Lui nella carità» (Ef 1,4).
A bywali, i to całkiem niedawno, papieże, którzy znacznie lepiej posługiwali się poprawną polszczyzną. Solidne wadowickie szkoły i trochę uniwersyteckiej polonistyki plus lektura klasyków. To buduje styl.

wtorek, 5 czerwca 2018

Czy nazwisko Schiller się odmienia?

Współcześnie w nieodmienianiu nazwisk przodują osoby niepewność fleksyjną maskujące tupetem i żądaniami nieodmieniania własnego, wyjątkowego nazwiska, a spośród grup zawodowych współzawodniczą i współpracują duchowni, urzędnicy i prawnicy.
To był przykład zwyczajowego utyskiwania językoznawców na to, że umowa z Janem Nowak, msza za Pawła Bąk, wezwanie dla Artur Czesak. Snobizm, wygoda, pośpiech, żądania klientów, niewiedza — wiele by pisać o przyczynach tego zjawiska, potępianego przez miłośników polszczyzny.
Ale żeby na Uniwersytecie napisali „Friedricha Schiller” w dopełniaczu?
Tego nie było nawet na Śląsku pod pruskimi rządami w publikacjach, które nie podobały się Polakom. Wyraźnie napisano, że boika jest od Schillera.

Większość imion i nazwisk po polsku się odmienia. Adama i Ewę, Homera i Aleksandra, Wilhelma Humboldta i Friedricha Schillera.

Noworolski na Rynku...

 Podziwiam oko korektora (nie własne, lecz blogerskie): https://reniablicharz.wordpress.com/2019/12/29/przeklete-oko-korektora/amp/